Nie mogę uwierzyć, że jest już połowie czerwca... Niesamowicie szybko ucieka mi ten czas... Tak, ucieka to dobre słowo. Przepływa gdzieś między palcami, nie umiem go złapać i zatrzymać... Nie umiem nad tym zapanować i nie wiem co zrobić, aby choć na chwilę go spowolnić... Troszkę mnie to przeraża!
No i właśnie, jest już połowa czerwca, a ja dopiero teraz wyciągnęłam rower! Noż to grzech normalnie... A wcześniej, a to za zimno było, a to deszcz padał, a to źle się czułam, a to nie wychodziłam nigdzie z domu. Dziś sobie wymyśliłam powód, tylko po to żeby się przejechać!
Było cudownie, słońce, chłodny wiatr, energetyzująca muzyka i ból mięśni - taki wiecie, taki fajny, napędzający... Kurde zapomniałam już jakie to cudowne uczucie :) Muszę sobie częściej wymyślać powody do wyłażenia z domu :) Co prawda boję się strasznie tych wszystkich aut - a auta jak wiadomo nienawidzą rowerzystów [:P] - dlatego jeżdżę głównie po chodnikach. Ale był taki moment, gdzie mogłam popędzić ile sił w nogach :) I wierzcie mi, taka krótka przejażdżka bardzo mi dodała energii! Mimo, że teraz MUSZĘ wziąć się za szycie spódnicy, bo już w piątek jedziemy na wesele, a mi się strasznie nie chce :P
Zatem jeśli jest tu ktokolwiek, kto jest zdołowany, przygnębiony, smutny i zniechęcony, niech po prostu wyjedzie na rower - albo spacer jeśli roweru nie posiada :)
Zatem jeśli jest tu ktokolwiek, kto jest zdołowany, przygnębiony, smutny i zniechęcony, niech po prostu wyjedzie na rower - albo spacer jeśli roweru nie posiada :)
No! Pochwaliłam się grzecznie, teraz kończę pić piekielnie mocną herbatę (oby dała mi kopa!!!) i biorę się za wykrajanie i szycie :) Co prawda, przez najbliższe dni nie będę mogła siedzieć, bo po takiej przejażdżce już mi tyłek odpada haha :P ale i tak warto było :)
A Wy? Wy jeździcie na rowerze? Lubicie?
Ja tez bardzo lubie rower, ale juz dawno na niego nie wsiadalam. A wiesz co po takim wysilku fizycznym dobrze wziac cieply prysznic, bo znakomicie odpreza miesnie i na drugi dzien nie bola. Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńMnie w sumie mięśnie same w sobie nie bolą :) tylko sam tyłek :) kolarki mają to do siebie, że nie mają zbyt wygodnych siodełek :) ale boli tylko za pierwszym razem :)
UsuńObserwuje coraz wiecej osob przesiada sie na rower. Ale czasami patrze na nie z drzeniem serca jak lawiruja miedzy samochodami. Ale co ? Swiat do odwaznych nalezy. Pozdrawiam Beata
OdpowiedzUsuńoh, to prawda, ja raczej należę do tych mniej odważnych, mknę po chodnikach i unikam aut :)
UsuńSłyszałam, że z herbatą to jest taki paradoks, słaba daje kopa, mocna- usypia. Ile w tym prawdy, nie wiem. Najlepiej pić średnią :)
OdpowiedzUsuńhmmm... ja piję bardzo mocną, i raczej mnie pobudza niż usypia, dlatego bardzo rzadko piję kawę, więc chyba to tylko plotki :P
UsuńRower fajna sprawa ;) Ja aktualnie mam przymusowy urlop od jazdy i pewnie dopiero na wiosnę uda mi się mój wyjąć z piwnicy :( będzie akurat na po ciążowe zrzucanie zbędnych kilogramów ;)
OdpowiedzUsuńMoja droga, taki przymusowy urlop od roweru, to bardzo dobra wymówka ;) hihi :) ściskam i wszystkiego dobrego :)
UsuńA ja w tym roku nei zdążyłam nawet schować roweru do piwnicy :))
OdpowiedzUsuńi tak powinno być :) ja mam kolarkę, więc nie nadaje się nawet jak pada :/
UsuńNo! W końcu Werka!!! Ja już od dawna nie narzekam na brak energii, a to wszystko wiesz dzięki czemu!! ROWER :D:D:D
OdpowiedzUsuńno wiem, wiem, ale co ja miałam go wyciągnąć, to padało albo coś, albo coś... i tak się przeciągało w nieskończoność ehhh :)
UsuńWeroniko, dzisiaj jadąc tramwajem wypatrzyłam sklep z rowerami. Górski mam, ale te były....takie piękne, kobiece,. z koszyka i, takie, zeby pojechać sobie przez miasto na zakupy i chyba się skuszę, bo mnie oczarowały. Rozumiem Cię doskonale, jazda na rowerze, to swietna sprawa, faktycznie po dłuższej przerwie "tyłek odpada" jak to trafnie określiłaś, ale po kilku kolejnych przejażdżkach jest o wiele łatwiej.
OdpowiedzUsuńChciałabym zobaczyć Twoją spódnicę, mam nadzieję, ze pokażesz na blogu! )
Pozdrawiam serdecznie. Ania
ohhhhh.... od bardzo dawna marzę o takim, ale narazie portfel pusty, a mój ma 1 przewagę nad nimi wszystkimi - jest niesamowicie lekki :) ale jak tylko będę miała jakąś kasę to z całą pewnością sobie kupię :) i na pewno będzie miał wiklinowy kosz hihi :)
UsuńA spódnica wyszła całkiem nieźle, wkrótce się pochwalę, muszę ją tylko obfocić hhihi :)
Strasznie się cieszę, że rowerowanie tyle Ci frajdy przyniosło. Good for you! :)
OdpowiedzUsuńI obym mogła takie pozytywne, energetyczne posty ciągle u Ciebie czytać, o!
taaaaakkkkkk :) ok, Coiciu Fu, będę się starać :D
UsuńUwielbiam rower, nawet zimą, o ile nie ma wielkich śnieżyc... rower daje uczucie wolności :) A czas... no cóż... ja głową to chyba jestem gdzieś pomiędzy marcem, a kwietniem. Ojć.
OdpowiedzUsuńno mój rower nawet na deszcz się nie nadaje :/ no powiem CI, że ja też jakoś tak jestem :P
UsuńU nas rower to artykul pierwszej potrzeby. Wszyscy go maja i wszyscy uzywaja. Moj najczesciej sluzy do podjechania do sklepu . Z domu pedaluje pod gorke a z powrotem zasuwam ,, na luzie '' . Corocznym rytualem jest podroz do jednej z sasiadek w celu zakupienia sadzonek kwiatow . Bagarnik , koszyk na kierownicy odladowane sa ukwieconymi siatami. jak widac moj rowej pelni rodzaj transportu , ale i przyjaciela na wycieczkach. Bez roweru - nie da sie !!! Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńhihi :) mój rower też często wykorzystuję do transportu zakupów z tym, że mam kolarkę, więc nie mam koszyka i wszystko wożę w plecaku na plecach :P
UsuńCzy to kolażówka? Ale cudny oldskul!
OdpowiedzUsuńNa rower przesiadłam się w kwietniu - codziennie do pracy i z pracy mknę na niebieskiej strzale. Jestem szybciej, niż autobusem :) I humor rzeczywiście świetny :)
Asiu, tak, to kolażówka, i to jeszcze taka stara :) u mnie teraz też szybsciej gdziekolwiek się dostać rowerem, bo pół Łodzi remontują, więc są ogromne korki :) a rowerkiem, wszędzie się przejedzie :)
UsuńSzosa już wyciągnięta w marcu:) I już trochę km przejechanych:) Ostatnio nawet zakupiłam nowy rower. Cudnie nim się jeździ do pracy:) Cieszę się, że już u Ciebie sezon rozpoczęty. Twój rower (choć mało go widać) musi ładnie się prezentować :)
OdpowiedzUsuńKochana, mój rower to kolarka, taka stara, więc jest zupełnie inny niż wszystkie :) muszę kiedyś stawić fotkę w całek okazałości i wtedy wam pokażę bo jest piękna hihi :)
UsuńKolarka, ale jaka?
OdpowiedzUsuńJa mam Rometa Waganta, rocznik 80 na czechosłowackim osprzecie Favorit w oryginale!
https://lh5.googleusercontent.com/2KucfR9tw_PMHAXbZ9gN5zJT73qNU_ZXcZwv8s_b3M0=w567-h889-no
Rafale, aż tak to się nie znam :P mam starego pegouta, też chyba z lat 80. A osprzęt chyba jest shimano, ale też wszystko w oryginale :) troszkę skrzypi jak jadę, ale dzięki temu mnie słychać, a poza tym, wszystko działa idealnie! ;)
UsuńMój skrzypi ogromnie. Klocki hamulcowe tez sa oryginalne, więc w zasadzie... straciły swoje właściwości. Przy hamowaniu jest taka nutka ekscytacji: zatrzymam sie kiedykolwiek, czy nie? Opony Stomil Olsztyn 1978... O dziwno, tylko wętylki wymieniłem i jest ok. Linki tez sa oryginalne, w białych pancerzach. W sumie tez w kiepskim stanie, ale fajnie wyglądają. Zresztą...sprawne przerzutki są dla mięczaków!
UsuńNajbardziej w kolarzówce lubiłem obserwować miny pasażerów fiata 126p, kiedy byli wypzredzani przez rowerzyste...