Witajcie moi drodzy!
piszę tego posta już bardzo długo... Emi ma teraz takie skoki rozwojowo-ruchowe i codziennie robi tyle fajnych, nowych rzeczy, że tak szczerze mówiąc wolę siedzieć z nią na dywanie i się bawić, niż odwracać do niej plecami i pisać... a że ona ma bardzo krótkie drzemki, w czasie których po pierwsze biegnę jak szalona po kubek kawy (albo dwa ;)), po czym wstawię jakieś pranie, albo obiad...
Był post o piciu, czas na post o jedzeniu :)
Był post o piciu, czas na post o jedzeniu :)
Był post o piciu, czas na jedzenie.
W tym tygodniu Emi kończy pół roku. MASAKRA!!! Naprawdę, nie wiem kiedy to zleciało. W każdym razie od ponad miesiąca podaje jej stałe posiłki, w sensie zupki-papki. Pierwszą dostała jak miała trochę ponad 4,5 miesiąca. Znajomi (i nie tylko) słysząc to, wywalali oczy z wielkim piskiem, ale przecież ona nie skończyła 6 miesięcy!!!!! No nie skończyła. A ja dałam jeść... I szok! Emi nic nie jest!
Przykre jest to, że absolutnie nikt, nie zapytał:
- dlaczego podjęłaś taką decyzję? - uznałam, że Emi jest gotowa
- czy Emi wykazywała jakieś zainteresowanie jedzeniem? - ogromne! nie mogliśmy spokojnie przez nią jeść... pakowała ręce do talerza, a o zabawie w czasie naszego posiłku nie było mowy!
- czy była już do tego gotowa? - biorąc pod uwagę powyższe, plus to, że pakowała mocno rączki do buzi, uważam, że jak najbardziej była gotowa!
- czy zjadła ze smakiem, czy jednak odwracała głowę? - phi! z wielkim smakiem! na początek dostałą zupkę z marchewki, zmieniaka i pietruszki z odrobiną kleiku ryżowego - zjadła 1 dużą łyżkę i chciała więcej, więc dostała 2... a potem jeszcze jedną. A teraz jak widzi miskę, w której dostaje jedzonko i swoją łyżeczkę to jest dzikie szaleństwo i piski :)
- jak zareagowała na pierwsze zupki? - nic jej nie było! Każdą nową rzecz podaję przez 3-4 dni i obserwuję. Jak nic się nie dzieje, próbujemy czegoś nowego.
No ale co na to WHO?
Nikt o to nie zapytał, bo przecież WHO napisało, że do 6 miesiąca życia w przypadku większości dzieci układ pokarmowy nie jest do końca rozwinięty i nie jest gotowy do przyjmowania stałych posiłków. No właśnie. W większości. W większości nie oznacza wszystkie dzieci. Moje dziecko było gotowe wcześniej i samo dawało mi o tym bardzo wyraźnie znać. Czemu mam ignorować jej potrzeby i jej zdanie? A wytyczne WHO, są ważne, ale jak dla mnie... nie najważniejsze...Jest to organizacja, która swoje dane podaje na podstawie średnich. Tylko jak wyciągnąć średnią z dzieci? Jedno dziecko zacznie chodzić mając 8 miesięcy, a inne mając rok, a jeszcze inne mają 14 miesięcy. Wychodzi z tego średnia 12 miesięcy. Ale różnica 8 i 14 miesięcy dla takiego malucha jest diametralna!!!! Jak zatem porównać dzieci??? Wg mnie się nie da. Trzeba po prostu obserwować dziecko i dostosować się do jego tempa rozwoju. Uważam, że nie powinniśmy niczego przyspieszać na siłę, ani spowalniać. Jedno zaczyna szybko chodzić, ale późno mówi, albo więcej czasu potrzebuje aby rozwinąć się emocjonalnie, a drugie długo nie będzie chodzić, ale będzie śpiewać i recytować wiersze mając nieco ponad rok ;) Każde dziecko jest inne i każde dziecko jest nieprawdopodobnie wyjątkowe. Nie da się ich wcisnąć w statystki, średnie czy jakieś tabelki.
Poza tym, konsultowałam tę decyzję z moją panię pediatrą i położną i obie mnie w tym wsparły i doradziły, jak co podawać. Żeby nie było, że ja jakiś buntownik , co to wszystko musi na opak robić ;)
Kleik z jabłkiem. Jedno z ulubionych dań Emi :)
Ale... Ale TY karmisz jeszcze piersią?
Nie uwierzycie ile osób zadało mi to pytanie, jak się dowiedzieli, że wprowadzam stałe posiłki! Po pierwsze, jeśli nie karmię już piersią - to czy to coś złego? A może coś się stało i już nie mogę? A może nie chcę już dłużej? No chyba mam do tego prawo? Ale spokojnie! Karmię, i nadal moje mleko jest podstawą diety Emi. Po prostu dostaje 2-3 dodatkowe posiłki dziennie. Jest też już większa, więc zapotrzebowanie na jedzenie, też jest większe, a ja więcej mleka nie wyprodukuje... takaż, to smutna prawda...
Niestety, czy nam się to podoba czy nie, nasze dzieci dorastają... I sama widzę jak szybko to się dzieje - serio nie nadążam momentami! Ale nie da się tego zwolnić, albo całkowicie zatrzymać. Moje (dość brutalne chyba) zdanie jest takie, że jeśli dziecko daje nam sygnały, że jest gotowe do jedzenia, nie można tego ignorować. To tak jakby Emi do mnie przyszła w wieku 23 lat i powiedziała: "mamo, jestem dorosła. Chcę byś samodzielna. Wyprowadzam się!", na co ja bym jej zabroniła... bo ja nie jestem gotowa do tego, że moje dziecko dorosło..
Pragnę jednak również podkreślić, tak dla jasności(!!!!), że ja tutaj nikogo nie namawiam do podawania dziecku posiłków stałych, nie mądrzę się czy tak jest lepiej czy tak, bo sama tego nie wiem. Robię tak, jak podpowiada mi moja intuicja. I taką decyzję jaką WY podjęliście w związku z waszymi maluchami - jest to decyzja najbardziej słuszna ze wszystkich możliwych :)
Ten post pisałam tak długo i wyszło mi tyle teksu, że postanowiłam go podzielić na dwie części :)
zatem mam nadzieję, że tą drugą uda mi się szybko skończyć ;)
A jak to jest u was i waszych maluchów?